Kiedy byłem w trzeciej klasie liceum w naszej śródborowskiej parafi i odbyły
się rekolekcje ewangelizacyjne. Prowadziła je wspólnota oazowa z Otwocka. Wtedy
pierwszy raz spotkałem się z Ruchem Światło-Życie. To spotkanie odmieniło moje
życie i nadal przynosi owoce. W ruchu zacząłem świadomie przeżywać wiarę,
znalazłem żywy Kościół i spotkałem Zmartwychwstałego Chrystusa. Wiem, że
brzmi to jak slogan oazowy ale tak było w moim życiu i tak jest po dzień dzisiejszy.
W tej Wspólnocie odnalazłem powołanie i „model” posługi kapłańskiej w jedności
ze świeckimi. Tu nauczyłem się rozumieć czym jest parafi a, która jest podstawowym
miejscem naszego wzrostu. W1996 roku zostałem Moderatorem diecezji łowickiej; wspominam ten fakt
bo był on nowym otwarciem w posłudze kapłańskiej. Spotkałem się z reprezentacją
kościoła w Polsce. Na Kopiej Górce w czasie kongregacji Moderatorów słyszałem
świadectwa o Ruchu i posłudze kapłanów, animatorów i przeżyciach uczestników
z całej Polski. Jest to niesamowite doświadczenie, do dziś pamiętam
nasze spotkania w Namiocie Światła gdzie każdy z nas miał czas na wypowiedź, a raczej na opowieść o działaniu Ducha
Świętego we wspólnotach rekolekcyjnych i diecezjalnych. I ksiądz Henryk Bolczyk, od niego uczyłem się „mieć
czas” na słuchanie. To były spotkania profetyczne… I w tym roku na początku lipca znalazłem się
w Carlsbergu; dzięki zaproszeniu księdza Sławka Wojciechowskiego
i życzliwości Pań z diakonii stałej mogłem wraz z księdzem Tomaszem Trzcińskiem pielgrzymować
do miejsca życia i śmierci Ojca Franciszka Blachnickiego. To miejsce jest rzeczywistym Centrum tzn. miejscem,
gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu i całe życie toczy się wokół Niego. Ojciec Franciszek z Bożego Ducha tak to uczynił. Jest to miejsce, gdzie jest bliżej do Boga. W jeden wieczór poszedłem do fi gury Matki Bożej stojącej obok kaplicy, było już ciemno i cicho. Chciałem oczyma wyobraźni zobaczyć Ojca Franciszka jak spaceruje,
jak się modli, jak sprawuje Eucharystię, jak zbiera myśli do kolejnej konferencji…
chciałem zobaczyć jego ślady, aby móc po nich iść… i znalazłem je… w opowieściach
świadków. Co więcej okazało się, że są one większe, jakby Ktoś szedł razem
z nim. I tu jest wielkość księdza Franciszka: oddać wszystko Bogu i pozwolić, aby
On żył naszym życiem, a wtedy nasze ślady będą wystarczające, aby pomieścić wielu.
Dziękuję Bogu za Ojca Franciszka i za Ruch Światło-Życie, bo tu znalazłem
swoje prawdziwe życie.
Ks. Grzegorz Gołąb

Podobne artykuły